poniedziałek, 18 września 2017

Bez pracy nie ma kołaczy?

Jakiś czas temu postanowiłam uparcie, że wrócę do pracy.
Nie słuchając w ogóle głosu rozsądku, ani przestrachu w słowach najbliższych, szukam.
No bo ileż można żyć na skraju ubóstwa, prosząc wszystkich dookoła o pomoc?


Ale znalezienie pracy okazało się nie być takie proste.
Inna sprawa, gdy jest się wybrednym, bo się chce wykonywać jakiś konkretny zawód, a miejsce pracy to raczej wskazówka, niż rzeczywista przeszkoda. Wybredna (raczej) nie jestem, biorę tylko pod uwagę swoje rzeczywiste fizyczne możliwości, ale za to dojazdy mnie zajadą na amen. A prawa jazdy nie posiadam. No i samochód mamy tylko jeden, a Mężny czymś dojeżdżać musi.

Więc szukam tylko w Żorach.
Praca tu jest, a ludzi z orzeczeniem o niepełnosprawności (jeszcze znacznym!) szukają jak koloniści złota w nowo odkrytej Ameryce. Szkoda, że ta praca dzieli się na trzy rodzaje:
a) ochroniarz
b) sprzątanie
c) opieka nad starszymi.

Ochrona i ja? Super. Tylko problem w tym, że 12h nie wysiedzę, a tam nawet i po 16h pracować trzeba.
Sprzątanie? Kiedy ja ledwo potrafię pójść na zakupy i z nich wrócić (w jednym kawałku)...
Opieka nad innymi? Kiedy sama ledwo ogarniam siebie?

Bez orzeczenia szukają tylko do marketów, banków i na produkcję. Wybór niesamowity, no nie?
Noszenie towaru na półki z przerzutami na kręgosłupie? Uhm.
Do banku to tylko z wyższym wykształceniem.
A produkcja? Cały dzień stania na nogach. No tak, na pewno dam radę, kurwa.

Drugi myk to przestrach u pracodawców, gdy tylko wspominasz "rak". No co? Zdarza się. Każdemu.
Chcę pracować. To nie wystarczy?

Jakiś złośliwy głosik z tyłu głowy wrzeszczy mi nieustannie do ucha, że nie dam rady. Jednak chcę sama spróbować. Przekonać się.
Nie chcę już dłużej wegetować.

Jutro rano mam pierwszą rozmowę kwalifikacyjną. Trzymajcie kciuki, aby zechcieli zaraczoną bestyjkę :) I żeby lekarz dał mi pozwolenie na pracę.

Pierwsze, co kupię z wypłaty to... spodnie. Nierozsądnie schudłam kolejne 5kg. Nie wpadłam na to, że wszystkie moje spodnie mają rozmiar 48/50, a nie 46/48. I troszkę mi wiszą. Tu i tam.
Nie mogę się już doczekać zakupów! :D

Kolejna notka w czwartek o 18, ciekawa sama jestem, co Wam napiszę :)

4 komentarze:

  1. Trzymam! Niech moc będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie mocno trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki! Ja wreszcie mam pracę marzeń, dojeżdżamy 50 km na szczęście grupą 4 osób, co tydzień kto inny jedzie swoją furą. Oszczedzamy 600 zł, ale wszyscy mamy samochody i prawko, inaczej nie wyobrażam sobie tego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Powodzenia Lucynka :D Niech moc bedzie z Toba i oczywiscie daj znac jak poszlo! <3 EvE

    OdpowiedzUsuń

Wysoce prawdopodobne, że nie opublikuję komentarzy, które:
- obrażają autorkę bądź czytelników bloga,
- zawierają tylko link,
- mają charakter religijny i nawołują do "nawrócenia",
- nakłaniają do alternatywnych metod leczenia.

Oczywiście od powyższej reguły są wyjątki!
Akceptujmy i darzmy tolerancją siebie nawzajem :)